W sierpniu spędzaliśmy wakacje w naszym ulubionym miejscu nad polskim morzem czyli w Dębinie, małej wiosce między Ustką i Rowami. Jeżdżąc w to miejsce od kilku lat udało mi się poznać i opanować trasy do 20 km, z dłuższymi trasami nie miałem dotąd doświadczenia. Drugi tydzień urlopu stanowił jednocześnie 6 tydzień przygotowań do maratonu – pełny opis tego tygodnia treningowego można znaleźć w tym wpisie: Trening do maratonu – tydzień 6. Po obejrzeniu mapy okolic ze zdumieniem odkryłem, że kompletnie zapomniałem o Słowińskim Parku Narodowym, który jest dosłownie na wyciągnięcie ręki. Postanowiłem w niedzielę pobiec trasą wokół jeziora Gardno. Na mapie samo jezioro i trasa wygląda tak:
W niedzielę wstałem o 5:30 i o 6 byłem gotowy do treningu. Z Dębiny pobiegłem główną drogą do Rowów aż do wejścia do Słowińskiego Parku Narodowego. Przy wejściu przywitała mnie stylowa tablica informacyjna ozdobiona białą mewą: logiem parku narodowego.
Z głównej alejki przy tablicy informacyjnej skręciłem w prawo i dobiegłem do głównej bramy do parku. Ponieważ było bardzo wcześnie kasy były zamknięte ale normalnie trzeba wykupić bilet wstępu. Pobiegłem dalej prosto czerwonym szlakiem podziwiając naprawdę piękne drzewa – uwielbiam duże, stare sosny rosnące na piaszczystych wydmach. Taki widok i zapach kojarzy mi się z czasami szkoły podstawowej, kiedy jeździłem na obozy sportowe do ośrodka w Białce koło Parczewa. Czerwonym szlakiem biegłem około 6 km aż do miejsca w którym trasa rozdziela się na dwa szlaki: czerwony prowadzi dalej aż do latarni w Człopinie i dalej w stronę Łeby a czarny prowadzi w dół, wzdłuż jeziora w kierunku miejscowości Gardna Wielka. Szlak po „wyjściu” z lasu prowadzi pomiędzy łąkami i bieg polną droga sprawia naprawdę wielką przyjemność. Biegnąc spokojnym tempem 6 min/km odziwiałem takie widoczki:
Po kilku kilometrach później polna droga zmieniła się niestety w wyłożoną płytami drogę techniczną, która doprowadziła mnie do miejscowości Gardna Wielka. Pobiegłem dalej przez kolejne mieściny Gardna Mała i Wysoka aż do skrętu na Retowo. Do tego miejsca szlak był dość dobrze oznaczony ale później nie było już tak dobrze. Z głównej drogi przy wielkiej tablicy campingu skręciłem w asfaltową drogę, która po 300 metrach rozgałęzia się i część asfaltowa prowadzi do kampingu i tam się kończy (oczywiście pobiegłem tam i musiałem wrócić) a druga część, wyłożona oczywiście płytami prowadzi do góry do wsi Retowo. Ta malownicza wieś składa się z kilku domów i mija się ją dosłownie w kilka minut. Droga prowadzi dalej i w kolejnej wsi skręca pod kątem prostym w prawo w kierunku jeziora. Trzeba się pilnować bo oznaczenia szlaku są dość rzadko rozmieszczone i trzeba ich wypatrywać. Ogólna zasada jest taka, że jezioro trzeba mieć po prawej stronie. Jedynym problem jest to, że jezioro widać dosłownie w kilku miejscach. Droga z płyt wygląda mniej więcej tak:
Ze wsi Łódki biegnie się już tylko drogą wyłożoną płytami, prowadząca wśród łąk. Po prawej stronie w oddali widać krzaki okalające jezioro. Później droga prowadzi wzdłuż wałów okalających różne rowy melioracyjne i kanały, które trochę zasłaniają widoki ale droga mija szybko. W okolicach 26 km znajduje się wieża obserwacyjna – nie jest ona usytuowana bezpośrednio przy naszym szlaku i trzeba nieco zboczyć z trasy, żeby się do niej dostać.
Drewniana wieża wygląda imponująco ale stawia przed nami koleje wyzwanie – trzeba się wdrapać do góry po drewnianych schodach.
Po dotarciu na drewniany pomost na górze wiadomo już, że wysiłek się opłacił. Warto było wspinać się po schodach, żeby zobaczyć w końcu jezioro wokół którego zrobiliśmy już tyle kilometrów. Samo jezioro wygląda ciekawie ale okoliczne łąki też przyciągają uwagę. W ciągu kilku minut kiedy tam byłem zdążyłem zobaczyć kilka saren z małymi i mnóstwo ptaków. Warto było tu być !!!
Za plecami jezioro a przed nami łąki po horyzont 🙂
Po zejściu z wieży ruszyłem w dalszą drogę. Martwiłem się trochę bo nogi mnie już dość mocno bolały a do domu było jeszcze daleko. Dużo dalej niż mój planowany dystans. Biegnąc szukałem bocznej ścieżki, w którą mam skręcić, żeby krótszą drogą dotrzeć do domu. Oczywiście nie dostrzegłem tej dróżki i po chwili musiałem przyznać sam sobie, że czeka mnie powrót dłuższą trasą. Po przekroczeniu 28 km zakończyłem bieg, zapisałem trening i rozpocząłem marsz do domu. Po dotarciu do domu zegarek pokazał mi dystans 4 km.
Trasa wokół jeziora Gardno jest rewelacyjna i naprawdę warto ją zobaczyć. W stosunku do tego co można znaleźć w internecie chciałbym potwierdzić, że trasa jest w całości przejezdna. Na wszystkich kanałach i rowach melioracyjnych są mostki więc bez problemu pokona ją rodzić z maluchem w foteliku czy większe dziecko poruszające się na rowerze samodzielnie. Zrzut z Garmina wygląda nastepująco:
Trasa jest naprawdę godna polecenia. Zapraszam do Słowińskiego Parku Narodowego !!!